środa, 3 czerwca 2015

ZABAWA W KOTKA I MYSZKĘ

Było o jedzeniu, a dziś będzie o bawieniu. Zacznę banalnie: każdy kot to indywidualista różny od pozostałych, mający swój prywatny temperament.

W naszym domu charakterystyka jest następująca:
- GNITUŚ – całym sobą krzyczy: „Ja, ja, ja; moje, moje, moje”! Czyha w ukryciu, żeby skakać na głowy pozostałym kotom i doprowadzać je do „mikro zawału serca”, nie daje się bawić reszcie kociaków wspólnymi zabawkami (mimo, że sam ich akurat nie używa), wszystkie zabawki są jego i on sam jest oczywiście najważniejszy. To taki kot ogrodnika. Uwielbia nowości, choć nie jest zbyt odważny. Kocha też aportować gruchające piłeczki i myszki, ale przede wszystkim potrzebuje interakcji z człowiekiem, bo to wulkan energii i jest dosłownie wszędzie. Jedna z najbardziej rozbrajających jego zabaw polega na tym, ze niepostrzeżenie wdziera się do suszarni, gdzie rozwieszam pranie, a następnie chowa się w koszulach męża, idealnie w środku, tak aby i z przodu i z tyłu był zasłonięty. Musze go z tych koszul wyciągać albo przeganiać i wtedy… wtedy on ucieka w następną koszulę…
- NIUSIA – choć jest w podobnym wieku do Gintusia (są najmłodsi), to energii ma o 60% mniej od niego, nie jest tak absorbująca. Jej ulubiona zabawa z człowiekiem to zabawa moimi włosami: spuszczamy głowę na dół tak by włosy wisiały na całej długości, a następnie Niusia przechadza się miedzy nimi, by w pewnym momencie paść na podłogę na plecy - brzuchem i łapkami do góry, chwytając włosy swoimi pazurkami i krzywym uzębieniem, targa je niemiłosiernie. Kocha też psocić się starszej od siebie Sziszy: łazi za nią pusząc ogon i udając, że jest od niej silniejsza – wydaję się wtedy być bardzo z siebie dumna. Czasami bawi się też piłeczkami i myszkami – dopóki oczywiście nie zabierze jej ich Gintuś.
- SZISZA – kiedyś była jedynaczką  i często się obraża, jeśli zabawa nie toczy się z nią i tylko z nią. Jest bardzo mądrym kotem, świetnie aportuje: najbardziej kocha przynosić gumki (frotki do włosów), które wystrzeliwujemy palcami, nie pogardzi też wstążeczkami/ kokardkami przylepianymi na prezenty. Na odgłos gumy od razu reaguje chęcią do zabawy – wystarczy strzelić gumką w spodniach i już szuka gdzie ta gumka jest. Kradnie je na umór i zawsze wyczuje ich zapach (kiedyś wyjęła nam nawet gumową uszczelkę). Jak ma ochotę to potrafi wdzięcznie się gonić z każdym kotem z naszego stada.
Szisza w suszarce
Kiedy wracam do domu z siatami pełnymi zakupów, które zaczynam opróżniać, to chowa się po reklamówkach i czeka ażeby zacząć nosić „kota w worku”. Ukrywa się także we wszelkich pudełkach/ kartonikach, (to chyba zostało jej z dzieciństwa, bo w końcu to „pudełkowy potwór”).
- LENKA – to nasz mały śpioszek, najbardziej lubi robić „nic”. Lenka ma swoją jedną prywatną zabawkę: to pluszowa grzechotka dla dzieci wypełniona szeleszczącym materiałem. Bywaja dni, że wszędzie ją ze sobą nosi. Druga zabawka lenki to gumowy korek ze zlewu, który notorycznie nam ginie, i który notorycznie znajdujemy na podłodze wszędzie tylko nie w kuchni. Jeśli chodzi o zabawy z człowiekiem to Lenka nie jest szczególnie na nie nastawiona, poza tym jest wyjątkowo niedelikatna. Aczkolwiek jest jedna rzecz, którą po prostu uwielbia: wskakiwać do koszyków (wiklinowe, kosze do przenoszenia prania itd.), a następnie być noszoną z przystankami w różnych punktach domu, najlepiej widokowych.
MaLenka w koszyczku
Niestety z tymi zabawami nie zawsze było tak zabawnie. Mamy nauczkę, że nie wszystko powinno znajdować się w zasięgu kota. Szisza, która zawsze do woli mogła bawić się gumeczkami  i wstążeczkami, może teraz to robić jedynie pod naszym okiem, dlatego, ze kiedyś pewna 40 cm wstążeczka została w całości połknięta przez Lenkę. Faktu tego nie odnotowaliśmy od razu, dopiero gdy kot zaczął intensywnie wymiotować, zawieziony został do weterynarza, gdzie poddano go odpowiedniej diagnostyce i wykryto możliwe ciało obce w jelitach. Leniuszek poddana została ciężkiej i kosztownej operacji jelit, które przecinane miała w 4 miejscach, gdyż inaczej nie można było wyciągnąć całych 40 cm tasiemki, a następnie dość długo dochodziła do siebie i w mojej ocenie jej układ pokarmowy nie jest w 100% sprawny po tym zdarzeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz